piątek, 22 marca 2013

Afrykańska odyseja



Dziś zupełnie niekulinarnie, wręcz przeciwnie, o głodzie, pragnieniu, niemożliwości zaspokojenia elementarnych potrzeb. O ludziach bez przyszłości, z niezwykle trudną przeszłością, o beznadziei i porażce. Porażce ludzi białych, ale i rdzennych mieszkańców Afryki, którzy nie potrafili wykorzystać tego co oferuje im ich własny kontynent.
Po powrocie z Wysp Zielonego Przylądka trafiła w moje ręce książka niemieckiego dziennikarza, który próbuje bez zbędnego moralizatorstwa i literacko pięknej retoryki pokazać dzisiejsze oblicze Afryki Zachodniej. Przemierza wraz z Johnem Ampanem, uchodźcą z Ghany, drogę jaką ten ostatni przebył czternaście lat wcześniej aby swoje życie toczyć w wyśnionej i wymarzonej Europie. Pokonanie blisko 6000 tysięcy kilometrów, przez pustynne i często bardzo nieprzyjazne kraje, nawet dla Europejczyka z pełnym portfelem może być niezłym wyzwaniem, a co dopiero dla emigrantów na każdym kroku ściganych, oszukiwanych, okradanych. Nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie jak wielu z tych co wyruszyło do Raju straciło życie, za sprawą głodu, chorób, pragnienia czy tonąc w wodach dzielących Afrykę od wymarzonej Europy. 
Droga, jaką przebyli autor z Johnem naznaczona jest historiami ludzi, którzy tak jak John próbowali dostać się do Europy, którym czasem się udawało, częściej jednak kończyło beznadzieją lub po prostu śmiercią. 
Nie pochłonęłam tej książki jednym tchem. Nie byłam w stanie. Z jednej strony ciągnęła mnie jak magnes z drugiej, po kilku stronach lektury dołowała tak, że nie mogłam czytać dalej. Jak to możliwe, że w XXI wieku nikt nie potrafi znaleźć skutecznego lekarstwa na sytuację panującą na Czarnym Lądzie. Jak to możliwe, że tak ogromna pomoc płynąca z krajów rozwiniętych nie poprawia nawet w najmniejszym stopniu sytuacji w Afryce? 
Pozwolę sobie zacytować fragment książki, który jest kwintesencją tego co można o tym kontynencie powiedzieć:

"Afryka? Zacofana i tępa, zgięta wpół i usłużna, brudna i prymitywna - nazbyt często właśnie tak widzi się ten kontynent. I tak opisuje. I w ten sposób traktuje. Już samo utrzymywanie kolonii europejskie państwa uzasadniały rzekomą niezdolność Afryki do samodzielnego rządzenia. Po czterech stuleciach, gdy zyski ciągnęli z niego wyłącznie inni, kontynent afrykański był rozdarty i zhańbiony. Dlatego też naprawdę nikt nie powinien być zaskoczony, że ten autodestrukcyjny kontynent w epoce globalizacji i wysokich technologii nie dotrzymuje innym kroku. (...) 
Oczywiście dzisiejsze afrykańskie problemy wiążą się w tym samym stopniu z niewolnictwem z minionej epoki, co z korupcją, przemocą i brakiem kompetencji afrykańskich elit. Ale inne społeczeństwa też nie od razu stosowały zasadę równości wobec prawa, nie od razu były obywatelskie i postępowe - rozwijały się przecież przez całe stulecia. Dzisiaj mają własną tożsamość, są pewne siebie, świadome własnych zamiarów i siły. Afryka tego wszystkiego nie ma. Jest jak sparaliżowana, bo leżała na ziemi skuta łańcuchami, gdy inni gotowali się do startu, aby rozpocząć bieg do nowoczesności."

Z tym zostawię Was, może ktoś sięgnie po książkę i sam przekona się czy nie urodziliśmy się w czepku mając w dowodzie wpisane miejsce urodzenia Polska, mając białą skórę i wodę w kranie?


10 komentarzy:

  1. Jak to możliwe, że tak ogromna pomoc płynąca z krajów rozwiniętych nie poprawia nawet w najmniejszym stopniu sytuacji w Afryce? - na to i wiele innych pytań próbuje odpowiedzieć Rosiak w swoich reportażach o Afryce: "Żar: Oddech Afryki" (pisałam o niej na blogu).
    Natomiast zupełnie inny obraz Afryki pokazuje Dorota Katende w "Dom na Zanzibarze". Nie wiem, z czego to się bierze, czy ona inaczej widziała Afrykę, czy nie chciała przyjąć do świadomości tej brzydkiej strony życia tam, czy może po prostu przyjęła inne założenia do swoich wspomnień. W każdym razie jakbyśmy czytali o całkiem innych krajach/kontynentach.
    Zachęcam do obu książek, do pierwszej po wiedzę i brutalną prawdę, do drugiej po chwilę relaksu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za podsunięcie lektury. Z całą pewnością sięgnę po obie, ale muszę mieć trochę przerwy po tej tematyce. Strasznie mnie to zdołowało.
      A kobiece spojrzenie pewnie jest mocno wyidealizowane, albo autorka żyje w zamkniętym swoim świecie z dale od prawdziwej Afryki.

      Usuń
    2. Na zdołowaną duszę to akurat Katende jest dobra. To taka bardziej optymistyczna książka, w wymiarze ogólnym również.

      Usuń
    3. Poszukam w takim razie, choć po tym co przeczytałam i po tym co widziałam na Wyspach (które w porównaniu z kontynentem są rajem na ziemi, do którego nieprzerwanie płynie morze emigrantów z Senegalu) chyba nie będę potrafiła zapomnieć o tym "codziennym" obliczu Afryki.

      Usuń
  2. Basiu, masz rację, jesteśmy w czepku urodzeni! Ja nie sięgnę po tę książkę. Boję się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że warto przeczytać. Język jest taki, że nie epatuje emocjami. Nikt tu nie "szasta" tragedią i beznadzieją mieszkańców Afryki. Chłodna relacja to daje do myślenia, porusza sumienie "Białego" ale nie jest ckliwe, więc warto. Poza tym książka próbuje wytłumaczyć mechanizmy i wnosi wiele do naszej wiedzy o Afryce.

      Usuń
  3. Basiu-o jakiej książce piszesz ? Na zdjęciu widać tytuł , ale autora już nie , a w tekście nie znalazłam.Nie znam jej. Mam w swojej sypialni półkę z książkami o afrykańskiej tematyce.Mam też książki o których pisze Nutinka i czytałam je obie.Każda z nich to zupełnie inna literatura i spojrzenie na rzeczywistość.Polecam "Heban" Kapuścińskiego , Afrykę Kazimierza Nowaka , Gallmann "Marzyłam o Afryce" , Małgorzaty Szejnert niedawno nagrodzoną Nike "Dom żółwia.Zanzibar".Do tego książki D.Lessing , Hemingwaya a dla lekkości Pawlikowską ;)Afryka nie pozostawia nikogo obojętnym ...Ma w sobie pewien magnetyzm , ale też przeraża. Niemniej dla mnie jest najpiękniejszym przyrodniczo kontynentem i zawsze marzę o powrocie tam...Czasem bardzo tęsknię .Pozdrawiam Cię Basiu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu książka jest autorstwa Klausa Brinkbaumera, wydało ją Wydawnictwo Czarne. Kapuścińskiego znam oczywiście, nawet autor tej książki podpiera się momentami Kapuścińskim. Pawlikowskiej nie polubiłam - tak jak miło się Jej słucha w radio tak dla mnie jest "nieczytalnie infantylna" (takie zdanie wyrobiłam sobie po Blondynce w Kambodży) i więcej po nią nie sięgnę.

      Usuń
    2. Dzięki Basiu za podanie autora. Co do Pawlikowskiej... zgadzam się . Kiedyś na naszym rynku było bardzo mało literatury "podróżniczej" i czytałam to co napisała. Niemniej uważam , że ślizga się po powierzchni tematyki.Polecam Ci też książki Paula Theroux.Mam w domu najświeższe wydanie jego kolejnej książki właśnie o Afryce (Safari mrocznej gwiazdy) ale na razie czeka w kolejce :)

      Usuń
    3. Czasem się zastanawiam kto jest odbiorcą Jej książek, bo przecież nie Ci, którzy podróżują. Chyba clou problemu tkwi właśnie w dosłownym potraktowaniu tytułu: "Blondynka w ..." nie obrażając oczywiście blondynek. Paula Theroux nie znam, muszę zerknąć kto zacz i co pisze.
      Polecam w ogóle wydawnictwo Czarne, sporo tam ciekawych książek reporterskich.

      Usuń