Wietnam powitał nas jeszcze na lotnisku w Warszawie. Większość pasażerów lotu do Moskwy a potem do Hanoi stanowili Wietnamczycy mieszkający w Polsce (i Ci z Rosji). W czasie naszego pobytu obchodzono Nowy Rok wg kalendarza astronomicznego. Jest to najważniejsze święto w tej części świata a jest ono niezwykle rodzinne. Kto żyw i kogo na to stać leci do swojego domu, do rodziny i przywozi im możliwie najwięcej prezentów. Bagaż Wietnamczyków był niezwykle imponujący ;) Kartony, pudła, walizki, torby i znów pudła i kartony. Gdzie i jak weszło to wszystko do samolotu zupełnie nie wiem, ale doleciało wszystko w najlepszym porządku.
Jakie były pierwsze wrażenia????
Przede wszystkim, że ludzie są nadaktywni ruchowo ;) może do ADHD im jeszcze daleko, ale są w ciągłym ruchu. Patrząc na Wietnam i Wietnamczyków miałam cały czas nieodparte wrażenie, że stanowią oni niezwykle duże i doskonale zorganizowane mrowisko. Patrząc z boku z jednej strony wydawało mi się, że panuje totalny chaos, a z drugiej, że wszystko ma swoje miejsce i swój sens i nic nie dzieje się bez przyczyny. Jedno jest pewne, pierwsze spotkanie z Azją było pyszne, fascynujące i bardzo pouczające.
Słuchając czasem komentarzy innych uczestników wycieczki uzmysłowiłam sobie jak często dajemy sobie prawo oceniania i krytykowania innych, a nawet patrzenia na nich z wyższością. Czasem aż gotowało się we mnie jak słyszałam komentarze w stylu „jakie tu panuje dziadostwo”, „mogliby .....” i tutaj organizowanie życia w stylu kultury zachodu. Dlaczego nie możemy uszanować odmienności kulturowej? Kto powiedział, że nasz świat i nasz porządek społeczny jest lepszy od tego, który panuje tam od wieków? A może to my powinniśmy brać przykład z pogody ducha Wietnamczyków, ich spokoju i opanowania?