wtorek, 24 maja 2011

Sumi-e sztuka cierliwości


Sumi-e to rysunek czarnym tuszem na papierze. Technika narodziła się w Chinach a w XIII wieku zakorzeniła się w sztuce japońskiej. To medytacyjna forma malowania po japońsku czarnym tuszem. W dawnych czasach tę formę praktykowali mnisi w klasztorach Zen. W sumi-e każda kreska i kropka żyje, nie ma tu zbędnych pociągnięć pędzla. Jest to malowanie sprowadzone do granic prostoty wypełnionej życiem, emocją i pięknem. SUMI-E doskonale oddaje stan psychiczny autora w danym momencie.
Mam dwie lewe ręce, nigdy nie rysowałam ani nie malowałam dla przyjemności, jednak kiedy Pani Małgosia przysłała mi kolejne zaproszenie na spotkanie z cyklu „Planeta Azja” postanowiłam pójść i posłuchać o malarstwie Sumi-e, a przy okazji spróbować swoich sił z pędzlem w ręce. Oczywiście każdy uczestnik warsztatów zdawał sobie sprawę, że tylko liźniemy techniki, bo aby się nauczyć tego rysunku trzeba długich lat nauki.


Najpierw wysłuchałyśmy (tym razem były obecne tylko panie) wykładu na temat sumi-e i podziwiałyśmy prace wykonane przez Panią Małgosię, a potem zaczęła się krótka nauka malowania bambusa. Podobno to najtrudniejszy element, ale od niego zawsze rozpoczyna się naukę. Najpierw próbowałyśmy namalować pojedynczy listek pochylony w jedną stronę, potem w drugą stronę, potem łączyłyśmy pojedyncze listki w pełne liście bambusa. Kiedy kolejna kartka została zapełniona naszymi niewprawnymi listeczkami rozpoczęła się nauka malowania gałązek, niestety zupełnie mi to nie szło. Na koniec próbowałyśmy namalować swój bambus. Mój jest okropny, ale spokój jaki ogarniał mnie kiedy tak próbowałam pędzlem wyczarować liście i gałązki bambusa  był niesamowity, więc warto było. Nigdy nie będę umiała malować, ale muszę poważnie się zastanowić nad zastosowaniem sumi-e jako sposobu na medytację czy odprężenie.


Jeśli ktoś chciałby spróbować swoich sił zapraszam na stronę Pani Małgosi 

Na zdjęciach są rysunki Pani Małgosi, a na dole moje osobiste bohomazy, za które bardzo przepraszam;)

5 komentarzy:

  1. Basiu, te Twoje wypociny są bardzo ładne... naprawdę, to moje zdanie i to wcale nie po znajomości:) wyszły Ci bardzo ładne prace, papier tylko kiepski bo nie powinien się marszczyć...
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasiu dziękuję za miłe słowa, papier jest dobry - profesjonalny ryżowy, ale po malowaniu należy ten papier "wyprostować" niestety ja nie wiem jak i dlatego jest taki pomarszczony.
    Polecam ten rodzaj malowania, bo to świetny odstresowacz.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Basiu, nie wiem jak w przypadku papieru ryzowego ale z akwarelowy zanurza się w wodzie lub 'maluje' po drugiej stronie pędzlem zanurzonym w wodzie i pozostawia do wyschnięcia, najlepiej uciskając brzegi lub przynajmniej rogi... jak zacznie schnąć, delikatnie wygładzić i ponownie docisnąć rogi arkusza, i tak do całkowitego wysuszenia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasiu, ten papier to niemal bibuła, z jednej strony śliska z drugiej chropowata. Nie moczy się go wcześniej, maluje się czarnym tuszem rozrobionym z wodą, suszy a potem podobno jakoś sie to prasuje, ale niestety nie zapytałam jak należy to zrobić, a nie chcę zniszczyć dowodu mojego braku talentu, ale za to dużego samozaparcia w próbowaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz, Basiu, mnie nie wadzi faktura. Zawsze wolałam jak się coś dzieje na papierze. Malowanki śliczne, nie obcinaj się wcale.

    OdpowiedzUsuń